Trzy dni później odbył się pogrzeb moich rodziców, na którym pojawiła się cała nasza rodzina oraz chłopak Sheel, Zayn. Nie chciałam, by ten dzień w końcu nadszedł, nie wyobrażałam sobie tego. To nie było przyjemne patrzeć na to wszystko wokół. Po kościele wszyscy zebrani przeszli na cmentarz i zebrali się wokół wykopanych dołów. Rodzice mieli leżeć obok siebie. Nogi uginały się pode mną, kiedy ksiądz zaczął mówić do mikrofonu. Zakryłam uszy i odeszłam kawałek dalej, koło siostry i jej chłopaka. Przynajmniej nie była sama w tym dniu i mogła liczyć na niego zawsze, o czym dobrze wiedziała. Zayn miał 20 lat, więc był starszy od niej o dwa lata, a ode mnie o cztery, ale nie przeszkadzało mi to, by normalnie z nim rozmawiać. Był bardzo przystojny i w zasadzie nie musiał robić nic, aby wyglądać tak dobrze, niczym model. Był fajnym chłopakiem, a ja naprawdę go lubiłam. Zazdrościłam siostrze, że był przy niej zawsze, kiedy go potrzebowała. Wtedy, na pogrzebie, również. Widziałam, jak przytulał do siebie zrozpaczoną Sheelin, jednocześnie przytrzymując ją, aby w razie czego nie upadła. To bardzo miłe z jego strony. Cieszyłam się, że tu był i ją wspierał, w tych trudnych momentach jej życia. Potrzebowała tego. Ja dawałam jakoś radę stać, lecz też momentami dusiłam się płaczem. Nie mogłam patrzeć wcześniej na ciała rodziców leżących w trumnach, jak i teraz, kiedy wkładano ich głęboko pod ziemię. Odwróciłam się i schowałam za babcią, przytulającą dziadka i płaczącą na jego ramieniu. Kiedy umieszczono drewniane skrzynie na swoich miejscach, przybyli ludzie podchodzili po kolei, rzucając na nie kwiaty. Nie chciałam tam podchodzić, nie chciałam tam zaglądać. Poprosiłam dziadków, aby zrobili to za mnie. Po tym, jak ludzie pozostawili wieńce na trumnach, złożyli nam ostatnie kondolencje, po czym zaczęli się powoli rozchodzić. Moja siostra płakała, klęcząc przy miejscu, gdzie znajdowały się wykopane doły. Wszyscy odwracali głowy, patrząc na nią z litością i żalem. Podeszłam do niej i przytuliłam ją, prosząc jednocześnie Zayn'a, żeby zabrał ją do samochodu, więc wziął ją pod łokieć i poszli razem z dziadkami w kierunku wyjścia.
- A ty nie idziesz - zapytał dziadek, widząc mnie stojącą i patrzącą na trumny w dole.
- Eh...zostanę jeszcze chwilkę. Dajcie mi minutkę - mężczyzna zgodził się, kiwając głową i poszedł za resztą. Schowałam twarz w dłoniach, krzycząc na całe gardło. Nie mogłam tego znieść. Nie chciałam, żeby rodzice mnie zostawili, nie chciałam. Błagałam Boga o to, by mi ich zwrócił, padając na kolana. Przechodzący nieznajomi, którzy przybyli do swoich bliskich zmarłych na groby, patrzyli na mnie, widząc w jakim jestem stanie. Nie przejmowałam się nimi, nie przejmowałam się już niczym. Marzyłam, żeby przytulić mamę i tatę i powiedzieć im, jak bardzo ich kocham, ale nie mogłam. Nie zdążyłam się z nimi pożegnać. Za nim się spostrzegłam, z nieba lunął deszcz. Tusz na moich oczach momentalnie spłynął. I po co robiłam dzisiaj makijaż? Miałam za swoje. Wiał wiatr, a ja byłam cała przemoknięta, dlatego postanowiłam wracać do dziadków oraz mojej siostry i Zayn'a. Wstałam, otrzepując kolana od piasku i spojrzałam ostatni raz na wykopane doły, a potem w niebo, prosząc ponownie Boga, aby się nimi opiekował.
Gdy wróciliśmy wszyscy do domu, ściągnęłam buty, a następnie ruszyłam po schodach do pokoju. Dotarłszy na górę, trzasnęłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko, twarzą do niego. Płakałam dzisiaj, już chyba, po raz setny. Byłam cholernie zmęczona ciągłym szlochem, emocjami, targającymi mnie za włosy, oraz wydarzeniami, przez które działy się te wszystkie rzeczy. Odwróciłam się na plecy i spojrzałam na zdjęcie, znajdujące się na mojej szafce nocnej. Wzięłam je do ręki. Fotografia przedstawiała moich rodziców na swoim ślubie. Byli tacy szczęśliwi. Żałowałam, że teraz tak nie było, i że to już nigdy się nie powtórzy. Pragnęłam mieć ich przy sobie z całych sił. Mówiłam sama do siebie, łamiącym głosem, jak bardzo ich kocham. To oni dali mi życie, gdyby nie oni, nie byłoby mnie tu teraz. Może i lepiej...
Po chwili ktoś zapukał do moich drzwi, więc odłożyłam zdjęcie i przetarłam oczy. Za drzwiami usłyszałam głos siostry.
- Dell - zapytała cicho, uchylając drzwi do mojego pokoju. - Jesteś głodna? Babcia zaproponowała, że zrobi makaron z serem.
- Jasne - pokiwałam głową i cicho wymamrotałam. Nie byłam głodna, ale ostatnio nic nie jadłam, więc musiałam to w końcu zrobić.
- Dell - Sheel weszła do środka, zamykając cicho, za sobą, drzwi i podeszła do łóżka, siadając na jego skrawku. - Wiem, jak ci ciężko, mi również, ale wierzę, że damy radę. Nie jesteś sama, masz mnie i dziadków. - Złapała mnie za rękę i lekko ją ścisnęła. - Jeżeli kiedykolwiek będziesz potrzebować mojej pomocy, ja zawsze postaram ci się pomóc.
- Jasne, dziękuję - spojrzałam na nią, po tym, jak wpatrywałam się w podłogę, wymuszając z siebie lekki uśmiech.
- Cieszę się, że rozumiesz - położyła rękę na moim ramieniu. - Naprawdę wierzę, że damy radę, musimy się tylko postarać z całych sił. - Moje oczy wypełniły się momentalnie łzami. Tak bardzo kochałam swoją siostrę. Gdyby nie ona, mogłabym już spokojnie umierać. Nie wytrzymałam i przytuliłam się do jej piersi, opierając na niej swój policzek. Dziewczyna oplotła mnie ramionami i pocałowała w głowę.
- Nie płacz. Jesteś za śliczna, a płacz tylko dodaje zmarszczek - zażartowała. Uśmiechnęłam się teraz szczerze, patrząc w jej oczy.
- Kocham cię, Sheel. Dziękuję za wszystko - powiedziałam szczerze, na co ta się łagodnie uśmiechnęła i pocałowała mnie teraz w policzek, a następnie wstała.
- Muszę iść pomóc babci. Przebierz się i zejdź na dół - odwróciła się i otworzyła drzwi. Skinęłam głową i również wstałam. - A, i pamiętaj o czym ci mówiłam - odwróciła się na moment, więc stanęłam przed nią. - Nie płacz, kochana. Do zobaczenia na dole - puściła mi oczko, a następnie wyszła. Spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie, a moje kąciki ust podniosły się w górę. ''Tak, dam radę, dla was'' powiedziałam w myślach, później udałam się do łazienki wziąć prysznic, zmyć, i tak już prawie niewidoczny, makijaż, po czym przebrałam się, zdjęłam rącznik z głowy i poszłam na dół.
Kiedy zeszłam, babcia nakładała makaron z serem na talerze, a siostra, Zayn i dziadek siedzieli przed telewizorem w salonie, oglądając jakiś mecz.
- Chodźcie do stołu, za nim wystygnie - krzyknęła kobieta, więc wszyscy pośpiesznie wstali z sofy i zasiedli do stołu.
- Jestem już, naprawdę, porządnie głodny - oznajmił dziadek, pocierając ręce. Po chwili wszyscy już jedli. Mimo, że nie byłam głodna, musiałam zjeść chociaż trochę. Nie chciałam zemdleć w pierwszym lepszym miejscu. Zdziwiłam się, że z mojego talerza wszystko zniknęło. Rozbolał mnie brzuch, dlatego wstałam od stołu, przepraszając i dziękując zarazem. Poszłam do ubikacji i stanęłam przed lustrem, kiedy nagle poczułam, że cały posiłek, który wcześniej zjadłam, teraz mi się cofał. Podbiegłam do toalety, podnosząc klapę i kucając na kolana. Zwróciłam wszystko. Smak w moich ustach był okropny, a gardło paliło mnie jak cholera. Zrobiło mi się znowu nie dobrze, kiedy na to spojrzałam, więc wstałam i wcisnęłam spłuczkę. Wzięłam szczoteczkę do zębów, nałożyłam na nią odrobinę pasty i wzięłam ją do ust. Moje wymioty były pewnie spowodowane tym, że nie jadłam przez ostatnie kilka dni, a teraz, za wcześnie po takiej przerwie, zjadłam za dużo i za szybko. Nawet nad tym nie myślałam.
Po umyciu zębów, rozczesałam, jeszcze wilgotne, włosy, następnie udałam się na górę. Wzięłam laptopa i przeglądnęłam całego facebooka, na którym nie było mnie od kilku dni, po czym weszłam na twittera i podałam kilka twittów dalej. Odłożyłam komputer i postanowiłam, że coś poczytam, żeby nie myśleć o wszystkich zmartwieniach. Wybrałam książkę : ''Harry Potter i Kamień Filozoficzny'', ale po przeczytaniu kilku stron, szybko mi się to znudziło, więc odłożyłam książkę, stwierdzając, że najlepiej będzie trochę się zdrzemnąć. Po kilkunastu minutach już spałam. Śnili mi się moi rodzice, szczęśliwi i tacy młodzi. Oczywiście przed śmiercią nie byli nie wiadomo jacy grubi, ale w moim śnie różnicę było widać znaczną. Domyślałam się, że to oni jeszcze przed swoim ślubem, kiedy nie było ani mnie, ani Sheel. Widok ich razem, spacerujących za rękę, przyprawiał o zawrót głowy, w pozytywnym sensie. Mogłam się założyć, że po moich oczach spływały wtedy łzy, ale nie byłam pewna. Skupiałam się tylko na tej pięknej miłości ich dwojga. Niestety, po około dwóch godzinach, otworzyłam oczy, gdyż mój telefon zaczął dzwonić. Podniosłam komórkę ze stolika i przejechałam palcami po ekranie. Dzwoniła Ashley. Nacisnęłam zieloną słuchawkę, mówiąc ''halo''.
- Hej, Dell. Jak się czujesz - zapytała z troską przyjaciółka.
- Um...bez różnicy.
- Rozumiem. Więc pewnie nie będziesz chciała nigdzie wyjść? Zgaduję.
- Przepraszam, nie jestem w formie - było mi przykro, odmawiając jej. Od dnia, kiedy pomagałam jej w nauce, nie widziałam jej, ani z nią nie pisałam. Nie chodziłam przez te dni do szkoły, więc tam również się nie widziałyśmy. Była dzisiaj na pogrzebie, ale nie miałyśmy jakoś czasu, żeby porozmawiać. Brakowało mi jej. Naprawdę było mi bardzo przykro.
- Och...ok, rozumiem. Jeżeli będziesz chciała gdzieś wyjść, albo chociaż pogadać, to daj mi znać - powiedziała, a ja się zgodziłam. Gdy pożegnała się ze mną, rozłączyłam się, odkładając telefon z powrotem na swoje miejsce.
Przez resztę dnia, albo siedziałam przed laptopem leżąc, albo grałam na telefonie w durnowate gry. Zeszłam na dół ok. 18 tylko po to, by zjeść trochę kolacji, pamiętając, że nie mogę jeść zbyt wiele, a potem ponownie poszłam do pokoju i zasnęłam w tym, w czym byłam ubrana. To był ciężki dzień dla wszystkich. Cieszyłam się, że wreszcie dobiegał końca.
___________________________________________________________________
* Jeśli przeczytałeś - zostaw komentarz.
* Jeżeli możesz - udostępnij. Z góry dziękuję.
- A ty nie idziesz - zapytał dziadek, widząc mnie stojącą i patrzącą na trumny w dole.
- Eh...zostanę jeszcze chwilkę. Dajcie mi minutkę - mężczyzna zgodził się, kiwając głową i poszedł za resztą. Schowałam twarz w dłoniach, krzycząc na całe gardło. Nie mogłam tego znieść. Nie chciałam, żeby rodzice mnie zostawili, nie chciałam. Błagałam Boga o to, by mi ich zwrócił, padając na kolana. Przechodzący nieznajomi, którzy przybyli do swoich bliskich zmarłych na groby, patrzyli na mnie, widząc w jakim jestem stanie. Nie przejmowałam się nimi, nie przejmowałam się już niczym. Marzyłam, żeby przytulić mamę i tatę i powiedzieć im, jak bardzo ich kocham, ale nie mogłam. Nie zdążyłam się z nimi pożegnać. Za nim się spostrzegłam, z nieba lunął deszcz. Tusz na moich oczach momentalnie spłynął. I po co robiłam dzisiaj makijaż? Miałam za swoje. Wiał wiatr, a ja byłam cała przemoknięta, dlatego postanowiłam wracać do dziadków oraz mojej siostry i Zayn'a. Wstałam, otrzepując kolana od piasku i spojrzałam ostatni raz na wykopane doły, a potem w niebo, prosząc ponownie Boga, aby się nimi opiekował.
Gdy wróciliśmy wszyscy do domu, ściągnęłam buty, a następnie ruszyłam po schodach do pokoju. Dotarłszy na górę, trzasnęłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko, twarzą do niego. Płakałam dzisiaj, już chyba, po raz setny. Byłam cholernie zmęczona ciągłym szlochem, emocjami, targającymi mnie za włosy, oraz wydarzeniami, przez które działy się te wszystkie rzeczy. Odwróciłam się na plecy i spojrzałam na zdjęcie, znajdujące się na mojej szafce nocnej. Wzięłam je do ręki. Fotografia przedstawiała moich rodziców na swoim ślubie. Byli tacy szczęśliwi. Żałowałam, że teraz tak nie było, i że to już nigdy się nie powtórzy. Pragnęłam mieć ich przy sobie z całych sił. Mówiłam sama do siebie, łamiącym głosem, jak bardzo ich kocham. To oni dali mi życie, gdyby nie oni, nie byłoby mnie tu teraz. Może i lepiej...
Po chwili ktoś zapukał do moich drzwi, więc odłożyłam zdjęcie i przetarłam oczy. Za drzwiami usłyszałam głos siostry.
- Dell - zapytała cicho, uchylając drzwi do mojego pokoju. - Jesteś głodna? Babcia zaproponowała, że zrobi makaron z serem.
- Jasne - pokiwałam głową i cicho wymamrotałam. Nie byłam głodna, ale ostatnio nic nie jadłam, więc musiałam to w końcu zrobić.
- Dell - Sheel weszła do środka, zamykając cicho, za sobą, drzwi i podeszła do łóżka, siadając na jego skrawku. - Wiem, jak ci ciężko, mi również, ale wierzę, że damy radę. Nie jesteś sama, masz mnie i dziadków. - Złapała mnie za rękę i lekko ją ścisnęła. - Jeżeli kiedykolwiek będziesz potrzebować mojej pomocy, ja zawsze postaram ci się pomóc.
- Jasne, dziękuję - spojrzałam na nią, po tym, jak wpatrywałam się w podłogę, wymuszając z siebie lekki uśmiech.
- Cieszę się, że rozumiesz - położyła rękę na moim ramieniu. - Naprawdę wierzę, że damy radę, musimy się tylko postarać z całych sił. - Moje oczy wypełniły się momentalnie łzami. Tak bardzo kochałam swoją siostrę. Gdyby nie ona, mogłabym już spokojnie umierać. Nie wytrzymałam i przytuliłam się do jej piersi, opierając na niej swój policzek. Dziewczyna oplotła mnie ramionami i pocałowała w głowę.
- Nie płacz. Jesteś za śliczna, a płacz tylko dodaje zmarszczek - zażartowała. Uśmiechnęłam się teraz szczerze, patrząc w jej oczy.
- Kocham cię, Sheel. Dziękuję za wszystko - powiedziałam szczerze, na co ta się łagodnie uśmiechnęła i pocałowała mnie teraz w policzek, a następnie wstała.
- Muszę iść pomóc babci. Przebierz się i zejdź na dół - odwróciła się i otworzyła drzwi. Skinęłam głową i również wstałam. - A, i pamiętaj o czym ci mówiłam - odwróciła się na moment, więc stanęłam przed nią. - Nie płacz, kochana. Do zobaczenia na dole - puściła mi oczko, a następnie wyszła. Spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie, a moje kąciki ust podniosły się w górę. ''Tak, dam radę, dla was'' powiedziałam w myślach, później udałam się do łazienki wziąć prysznic, zmyć, i tak już prawie niewidoczny, makijaż, po czym przebrałam się, zdjęłam rącznik z głowy i poszłam na dół.
Kiedy zeszłam, babcia nakładała makaron z serem na talerze, a siostra, Zayn i dziadek siedzieli przed telewizorem w salonie, oglądając jakiś mecz.
- Chodźcie do stołu, za nim wystygnie - krzyknęła kobieta, więc wszyscy pośpiesznie wstali z sofy i zasiedli do stołu.
- Jestem już, naprawdę, porządnie głodny - oznajmił dziadek, pocierając ręce. Po chwili wszyscy już jedli. Mimo, że nie byłam głodna, musiałam zjeść chociaż trochę. Nie chciałam zemdleć w pierwszym lepszym miejscu. Zdziwiłam się, że z mojego talerza wszystko zniknęło. Rozbolał mnie brzuch, dlatego wstałam od stołu, przepraszając i dziękując zarazem. Poszłam do ubikacji i stanęłam przed lustrem, kiedy nagle poczułam, że cały posiłek, który wcześniej zjadłam, teraz mi się cofał. Podbiegłam do toalety, podnosząc klapę i kucając na kolana. Zwróciłam wszystko. Smak w moich ustach był okropny, a gardło paliło mnie jak cholera. Zrobiło mi się znowu nie dobrze, kiedy na to spojrzałam, więc wstałam i wcisnęłam spłuczkę. Wzięłam szczoteczkę do zębów, nałożyłam na nią odrobinę pasty i wzięłam ją do ust. Moje wymioty były pewnie spowodowane tym, że nie jadłam przez ostatnie kilka dni, a teraz, za wcześnie po takiej przerwie, zjadłam za dużo i za szybko. Nawet nad tym nie myślałam.
Po umyciu zębów, rozczesałam, jeszcze wilgotne, włosy, następnie udałam się na górę. Wzięłam laptopa i przeglądnęłam całego facebooka, na którym nie było mnie od kilku dni, po czym weszłam na twittera i podałam kilka twittów dalej. Odłożyłam komputer i postanowiłam, że coś poczytam, żeby nie myśleć o wszystkich zmartwieniach. Wybrałam książkę : ''Harry Potter i Kamień Filozoficzny'', ale po przeczytaniu kilku stron, szybko mi się to znudziło, więc odłożyłam książkę, stwierdzając, że najlepiej będzie trochę się zdrzemnąć. Po kilkunastu minutach już spałam. Śnili mi się moi rodzice, szczęśliwi i tacy młodzi. Oczywiście przed śmiercią nie byli nie wiadomo jacy grubi, ale w moim śnie różnicę było widać znaczną. Domyślałam się, że to oni jeszcze przed swoim ślubem, kiedy nie było ani mnie, ani Sheel. Widok ich razem, spacerujących za rękę, przyprawiał o zawrót głowy, w pozytywnym sensie. Mogłam się założyć, że po moich oczach spływały wtedy łzy, ale nie byłam pewna. Skupiałam się tylko na tej pięknej miłości ich dwojga. Niestety, po około dwóch godzinach, otworzyłam oczy, gdyż mój telefon zaczął dzwonić. Podniosłam komórkę ze stolika i przejechałam palcami po ekranie. Dzwoniła Ashley. Nacisnęłam zieloną słuchawkę, mówiąc ''halo''.
- Hej, Dell. Jak się czujesz - zapytała z troską przyjaciółka.
- Um...bez różnicy.
- Rozumiem. Więc pewnie nie będziesz chciała nigdzie wyjść? Zgaduję.
- Przepraszam, nie jestem w formie - było mi przykro, odmawiając jej. Od dnia, kiedy pomagałam jej w nauce, nie widziałam jej, ani z nią nie pisałam. Nie chodziłam przez te dni do szkoły, więc tam również się nie widziałyśmy. Była dzisiaj na pogrzebie, ale nie miałyśmy jakoś czasu, żeby porozmawiać. Brakowało mi jej. Naprawdę było mi bardzo przykro.
- Och...ok, rozumiem. Jeżeli będziesz chciała gdzieś wyjść, albo chociaż pogadać, to daj mi znać - powiedziała, a ja się zgodziłam. Gdy pożegnała się ze mną, rozłączyłam się, odkładając telefon z powrotem na swoje miejsce.
Przez resztę dnia, albo siedziałam przed laptopem leżąc, albo grałam na telefonie w durnowate gry. Zeszłam na dół ok. 18 tylko po to, by zjeść trochę kolacji, pamiętając, że nie mogę jeść zbyt wiele, a potem ponownie poszłam do pokoju i zasnęłam w tym, w czym byłam ubrana. To był ciężki dzień dla wszystkich. Cieszyłam się, że wreszcie dobiegał końca.
___________________________________________________________________
* Jeśli przeczytałeś - zostaw komentarz.
* Jeżeli możesz - udostępnij. Z góry dziękuję.
UWAGA!!! MAŁY SPOILER!!!
(Nie chcesz - nie czytaj)
Od kolejnego rozdziału zacznie się już prawdziwa akcja, gdzie nie będzie tak pochmurno. Pojawi się też Harry, który ponownie namiesza w życiu Delii.
Myślę, że warto czekać. Pozdrawiam! ;) x
PS wybaczcie też za krótki rozdział, ale był to rozdział, zamykający wstęp, więc nie było co w nim opisywać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz